piątek, 29 lutego 2008

Dziękuje Ci Szkarbie

I DIDN'T KNOW I WAS LOOKING FOR LOVE


Dziękuje Ci Aniu za to, że Jesteś, za to, że Pokazałaś mi, że ja też mogę być dla kogoś cenny i też mogę być kochany.

Poczułem jak to jest i faktycznie to piękne uczucie, rodem z romantycznych filmów. Być ważnym dla drugiej osoby to najcenniejsze i cholernie przyjemne uczucie !!! :)


Dziękuje Ci, za to co już sie nam przydarzyło i za to co dopiero nastąpi :* :*
Kocham Cię Aniu.

"...kto nie zaznał miłości ni razu, ten nigdy nie może być w niebie..."
, a warto ... Kochać i miło też być Kochanym

środa, 27 lutego 2008

Czasami są takie chwile kiedy czujemy się bezsilni.

Czasami są takie chwile kiedy czujemy się bezsilni.

Tak właśnie się czuje.

Wczoraj już prawie wróciłem do mojej największej pasji życiowe. Do grania w piłkę. Dla mnie kilka dni zamknięcia w czterech ścianach, własnie wtedy kiedy zaczyna się robić wiosna pogoda to nie jest miły okres. Gdy słysze z okien swoje bloku jak już niektórzy powoli wypełzają z przed komupterów, zaczynają się popołudniowe grania. Kopanie w piłką na dwóch boiskach które widzę ze swojego 5-tego piętra bloku.

A ja?
Z nogą pozycji by jak najmniej bolało i jak najlepszej by mogła spokojnie odpocząć, dojść do siebie.

Wielu ludzi nigdy nie doświadczy jak to być idiotą. Kochać coś tak bardzo. To ich strata.

Ja wolę być głupcem grającym gdzieś na hasiokach. Pragnący być lepszym w tym co robie. Chociaż nie ukrywam wolałbym robić to na poziomie.

Oni nigdy nie poznają jak to jest tak czego chcieć by nie móc pokazać na co Cię stać. Jak to jest polerować swoje buty, zachowywać sportowy tryb życia, trenować, kiedy inni mają talent, kiedy inni po nocnej balandze i 2 godzinach snów grają tak jak ja nigdy jeszcze nie zagrałem.

Kiedy stres zżera, kiedy dostaje się szanse od trenera z to że na treningach pokazuje się klasę, której na meczu już nie ma, bo została "w innym garniturze". Ostatnie pasmo urazów po skończeniu juniorskiej piłki są dręczące, wkurzające, bolesne, ale i tak wiem, że będę to robić.

Nie wyobrażam sobie życia bez tego. Bo co to za życie by było. Odwyk nie wchodzi w grę. Gra moim narkotymi jest. (nawet się zrymowało ;) )



Kochać. Wiem co to znaczy. Zmieszane uczucia, które kwintesencją życia są.

Głupiec zawsze wierzy, że następnym razem będzie inaczej, ale wiem jedno, czasami to właśnie wystarcza i ten sam głupiec w końcu podnosi ręce w geście triumfu.

Chce być głupcem, bo tylko głupcem warto być.



"Iść swoją drogą. Nie dać satysfakcji wrogom."

poniedziałek, 25 lutego 2008

Obudź się!!!


W weekend stało się coś przykrego dla jednego z piłkarzy - Eduardo da Silvy z Londyńskiego Aresenalu. W meczu (nie ważne jakiego), został potraktowany (nie ważne przez kogo) niezywkle brutalnie. Ta niefrasobliwość, bo mam nadzieję że to zwykła niefrasobliwość czy głupota, okazała się brzemienna w skutkach. Eduardo doznał makabrycznie wyglądającej kontuzji (nie będę tu opisywał). Oglądając te zdjęcia, zrobiło mi się mdło i duszno, bo to nie był film, to zdarzyło się naprawde. Napewno nie zauważymy tego chłopaka na nadchodzących Mistrzostwach Europy, na które tak czekał jak reprezentant Chorwacji. Warto obserwować co się będzie z nim teraz działo, jak dojdzie do siebie po tym wszystkim.



Jest coś w takich sytuacjach, co sprawia, że przestajemy sie przejmować własnymi problemami, czy to związanymi ze zdrowiem, czy z innymi składowymi naszego życia. Jest coś co sprawia, że stajemy obok i patrząc nie widzimy już osoby na którą zawalił sie świat, widzimy kogoś kto ma problemy. Problemy i bolączki takie jak wszyscy. Zauważamy, że w każdej sytuacji mogło być gorzej. Mogło być też lepiej, ale... mogło być gorzej.

To takie trudne w zwyczajnych okolicznościach cieszyć sie z tego co mamy, dziękować za to co już osiągnęliśmy, za to co już udało nam się pozytywnego doświadczyć. A już zupełnie nie do pomyślenia jest to abyśmy dziękowali za porażki i doświadczenia, które zsyła na nas Bóg, albo ktoś innych, nie pomijając nawet losu. Te same porażki, które w teorii (trudnej teorii) powinny nas uszlechetniać i rozwijać.

To jest ważna umiejętność. Umiejętność popatrzenia na pewne rzeczy i wydarzenia z boku. Nikt nie mówi, że coś takiego jest łatwe. Nie! To nie może być łatwe. Bo jeśli do jakiegoś zagadnienia czy do relacji międzyludzkiej podchodzimy z zaangażowaniem, pietyzmem, to nie jesteśmy w stanie pochamować swoich uczuć, swoich emocji czy, w końcu, naszego bólu. To byłoby sztuczne, a nawet groźne.

Często zdarza mi się powtarzać: "Wszystko jest relatywne".
Coś w tym jest...


Wystarczy jedna minuta by pogrążyć sie do reszty w depresji i zniechęceniu, ale także wystarczy ta sama minuta by rozpędzić się na tyle "by wrócić ze spalonego" i "uratować akcje". Ta minuta tzw. "rozpędzania się", może uratować to co dla nas ważne, często nawet to "coś" to nasze życie.


  • Pogrożeni w maraźmie i zniechęceniu.

  • Odkładający wszystkie ważne decyzje i plany na później,

  • Nie zauważający tych wszystkich pozytywnych możliwości,

  • Nie zauważający tych wszystkich ludzi, którzy wierzą w nas,

  • Nie wierzący w to, że wszystko może być jeszcze inaczej,



  • Obudźmy się !!!

    I skończmy z tym wszystkim, co Nas spowalnia w dotarciu do Naszego celu !!!




    Tego wszystkim i sobie serdecznie życzę. :)

    wtorek, 12 lutego 2008

    Kogo obwinić za zdeptaną przyjaźń?

    Życie bywa conajmniej dziwne. Ścieżki ludzi wielorako się krzyżują, czasem biegną równolegle, czasem w dokładnie odwrotnym kierunku.


    Kiedy mamy na coś wpływ, jest nam częstokroć lepiej niż wtedy, kiedy przegrywamy nie mając najmniejszych szans, w 100 procentach bez naszej winy.

    W takich właśnie sytuacjach ja jestem w kropce. Jak zawsze wyprzedzałem wszystkich i siebie samego kopałem najdotkliwiej, czego moja Wiewórka nigdy nie mogła zrozumieć, próbowała mnie przed tym ochronić, przed swoistym pędem do samozniszczenia własnej psychiki.
    W sytuacjachach jednak gdy nic nie mam do powiedzenia i kiedy ani szczypty nie ma mojej winy, mojego zaniechania, dziwnie jest mi trudno. Dziwne! Bardzo dziwne. Zaaa dziwne.



    Bo na kogo mam zrzucić winę?

    Na Boga? To chyba nie, bo w końcu jestem gdzieś pomiędzy, już nie wierzący, ale jeszcze nie ateista. Może na jego zamysł czy coś podobnego. Na bardzo przyjemną i swego czasu przypominaną mi przez Mamę 'polityki' krzyża. Bo trzeba nieść swój krzyż, tego oczekuje od nas dobry Bóg.
    Nie, nie mogę na Boga zwalić tak czy siak.


    Na los? A wogóle cóż to takiego. Coś niezrozumiałego. Tym bardziej mi obcego, tym bardziej nie do zaakceptowania, bo kłuci się z formułą, że możemy wszystko tylko jesteśmy czasem za słabi.

    Jego? Jego mógłbym obwinić, on się nie boi niczego, to pewnie dla niego pestka. Mógł to zrobić. W końcu miłość sprawia, że nie takie czyny się popełnia. Choć nie mogę go oskarżyć, bo nie znam go na tyle by go oskarżyć. Może to nie on sprawił, że przyjaźń tak mocna, zrobiła się tak krucha i została zdeptana. Może też dla niego Przyjaźń jest święta. Może...

    To pewnie złośliwość rzeczy martwych? Codziennie złośliwe rzeczy, które nie dają nam pożyć. Choć to już by była przesada. Zbyt wiele jak na moje serce. Zbyt wiele żal przez coś takie małego, takiego nieistotnego. Co się z nim stało? Za tą wiedzę wiele bym dał dziś.


    Wymykająca się Przyjaźń


    Przyjaźń nieszczęśliwie utracona. Jednostronnie skończona, z powodu braku zaufania. Zaufanie bez winy utraconego.
    Tak po prostu. Choć nic w tej historii nie jest proste. Choć historia krótka jest i treściwa. Jest wiele niejasności. Wina przypisana, piętno odbite. Osoby zainteresowane już... nie słuchają. Uszy zwiędnięte, błagają o cisze.
    A ja?
    Ja już nie mam siły brać ciężaru za wszystko zło na tym świecie. Oczywiście tracenie jest bolesne. Szczególnie dla mnie. Ale może (powiem to przeciwko sobie) jest w tym jakiś boski plan (zgodnie z sobą bym powiedział ku*wski plan), którego głupi ja nie potrafi zrozumieć, a już napewno nie jestem w stanie się z tym pogodzić.
    Ni mniej, ni więcej, żyć trzeba, albo przynajmniej jest w dobrym tonie nie krzywdzić bliskich swoją śmiercią...

    Nie bój się stracić - kochając nic nie tracisz.
    ks. Jan Twardowski


    A dzisiaj

    Dzisiaj Ona rozwiała wszystkie moje niejasności odnośnie naszej Przyjaźni. Dzisiaj pozostają tylko wspomnienia dobrych i złych chwil. Dzisiaj pozostaje tylko być tam gdzieś daleko i wierzyć że Jej nie dzieje się krzywda i że jest szczęśliwa.

    Pozostało tylko powiedzieć... "Żegnaj Cali :* ", a w domyśle dodać... "zawszę będę gdy będziesz mnie potrzebować"




    PS. Przyjaźń jest warta bólu i wyrzeczeń.
    "Wojownik Światła potrzebuje miłości. Przywiązanie, przyjaźń i czułość są częścią jego natury, tak samo jak jedzenie, picie czy radość walki w imię dobrej sprawy. I jeśli o zachodzie słońca nie czuje się szczęśliwy, znaczy to, że nie jest z nim w porządku. Wtedy przerywa bitwę i rusza na poszukiwanie kogoś, kto razem z nim obejrzy zachód słońca. Jeśli trudno mu znaleźć przyjaciela, pyta sam siebie: "Czyżbym obawiał się bliskości z ludźmi? A może ktoś obdarzył mnie przyjaźnią i nawet tego nie dostrzegłem?" Wojownik Światła może wybrać samotność, ale nie może paść jej ofiarą."
    Paulo Coelho "Wojownik Światła"