wtorek, 30 września 2008

Dnia dziesiątego.


I były sobie dni
A było ich dziesięć
I pierwszy był smutny
I bardzo bolesny
Taka też była dni reszta
A ostatni z nich najsmutniejszy




Człowiek, z natury zawsze chce żyć wiecznie, a na pewno dłużej niż wytrzymają jego zapasy w lodówce. Jest naturalne, że życie ze świadomością egzekucji powoduje reakcje. Reakcje bardzo prostą, albo przez negację, albo przez walkę, tudzież przez ucieczkę. Życie nie jest proste. Ale przecież nie ma takie być.
Któż lubi tracić? Tracenie (oprócz dziewictwa w USA) nigdy nie będzie w modzie.
Czekanie na egzekucję, która niby ciągle gdzieś tam nad nami wisi, niby jednak co dnia udaje nam się ją odwlec. Lecz dzisiaj już nie dało się ni o jeden dzień odwlec. Samo życie i łza w oku. Smutek.

Co powiedzieć o roku, w którym tyle się traci? Czasem tylko przez odrzucenie negacji i przyjęcie rzeczywistości, czasem po prostu tracenie, kiedy 'coś' wypada nam z ręki. Jak nazwać taki rok? Czy czekać w ogóle na następny? Może tłumaczyć te wszystkie straty po kolei miłością. Za prawdę, ponoć, kto kocha ten nigdy nie traci.

Nie wiem. Nie mam pojęcia. Za 24 godziny już październik. Może to jest jakaś jutrzenka nadziei, nadziei, tej samej która jest matką głupich, ale w sumie przecież każda matka kocha swoje dzieci. Październik.. Listopad.. Grudzień..

Trudno jest być mi optymistą po tym wszystkim co dał mi ten rok od swojego początku, aż do tej chwili, ale mam nadzieję, że wszyscy są beze mnie bardziej szczęśliwi (choć w duszy pewnie tak nie myślę), a Maleńka już nigdy przeze mnie skrzywdzona nie będzie, bo płakała przeze mnie więcej niż przez wszystkich swoich mężczyzn.


A jutro wstanę, oczywiście hedonistycznie dosypiając ledwo zdążę na pierwsze wykłady i wytrzymam cały ich rządek, w czwartek będzie praca i meczyk w tv, w piątek studia, w sobotę i niedzielę praca, praca także w poniedziałek, w wtorek studia i już tydzień minął. I dobrze w końcu będzie jeszcze tysiąc następnych. W życiu piękne są tylko chwilę, trochę ich udało mi się zamknąć w butelce. Zostaną w mej pamięci. Melancholijnie będę przeglądał jak najlepszą książkę, w podziękowania, ale też w zażenowaniu że nie było tych chwil więcej...

Smutny i zniechęcony
Ale jednak ciągle (chyba) żyjący
Tomek

poniedziałek, 1 września 2008

Wykopany


Doprowadziłem do tego, że już każdy mógł i ciągle może w każdej chwili mnie wyrzucić do kosza. Dzisiaj wiem, że już każdy, no oprócz rodziny. Rodzina jest na mnie skazana :P .

Przyjaciele. Gdy nie walczę o ich uwagę, o ich przyjaźń, wyrzucają mnie bardzo szybko, zakopują i przydeptują mimochodem, zapominają. Ania się dziwi, że nie chcę nowych znajomości. Po co mi one? Nie potrafię się już tak zaangażować dla innej osoby i pewnie też nie chcę. Ludzie, to nie brzmi dumnie. Nie potrafię mieć ich w dupie, a oni potrafię mieć i to jest przykre. Tak jest w życiu. Przed lwem się cofają, a psa kopią. Ja zawsze byłem tym psem, który zawsze stara się być i stara się by nikt się na nim nie zawiódł. I mnie kopią albo odkopują, wykopują. To boli, bolało i zawsze będzie boleć.

Niestety nie użalam się nad sobą, niestety tylko opowiadam o swoich przemyśleniach, opowiadam o swoim życiu i porażkach, opowiadam swoją historię. Nie taką z literatury, nie jest wyrażona pięknymi słowami, nie skrywa wielu zwrotów akcji chyba. Nie jest napisana cedzoną polszczyzną, a raczej raczona przekleństwami w stosunku do samego siebie i kogoś nieokreślonego (może Boga), a na pewno w stosunku do samego życia . Prawie nigdy w stosunku do Nich.

Być dla kogoś wszystkim... bywały chwile i ludzie o których myślałem, że jestem dla nich może nie wszystkim, ale kimś bardzo ważnym, potem Ci sami ludzie odeszli z dnia na dzień. I jak mam się z tym czuć? Każdy chce kochać i każdy chce być kochany. Czy ja za wiele wymagam?

Do tej pory nigdy nie wątpiłem w Miłość i w Przyjaźń. I pewnie nie zwątpię. Ale wątpię, że coś takiego mi się jeszcze przydarzy w życiu. Z tymi wszystkimi ludźmi łączą mnie ogromy dobrych wspomnień i tego mi już nikt nie zabierze. Ale czy zaufam komuś jeszcze w taki sposób? Pewnie sam z siebie zapragnę do tego nie dopuścić. Nie jestem przecież masochistą...

"I nawet kiedy będę sam, nie zmienię się, to nie mój świat..."