środa, 30 grudnia 2009

Dotyk

środa, 23 grudnia 2009

Niestety nie rodzimy się mądrzy

Niestety nie rodzimy się mądrzy, w zasadzie nie umieramy nawet mądrzy.

Parę dni temu, jeszcze bardziej dotarło do mnie jak bardzo pokpiłem sprawę. Rozmawialiśmy z koleżanką z pracy o związkach, o różnych ich perypetiach. Ja także się zwierzałem. Dotarło do mnie, jeszcze mocniej, jak bardzo się myliłem. Nikt mi tego nie powiedział, do tego trzeba samemu dojść. Mogłem sprawić żeby to wszystko trwało, trwało i trwało. Mimo to wybór padł inny, a teraz już nie mam wyboru. Teraz nie potrafię tego odkręcić i nic mi nie daje ulgi. Mogłem mieć kolory świat, szczery i przytulny, teraz mam jedynie swoją samotność.

Niby wiem, że postąpiłem dobrze, bo nie byłem pewien. Było mi dobrze z Nią. Czułem się szczęśliwy jak nigdy. Strasznie chciało się żyć wtedy. Pamiętam jakby to było wczoraj.

Potrzebuje Jej. Ona o tym wie. Potrzebuje jej miłości i ciepła.
Mimo wszystko nie poznała mnie do końca. Nawet nie wie jak pewne słowa ranią. Jak bolało kiedy deprecjonowała pewne rzeczy czy uczucia.

Czuję, że coś w moim życiu bezpowrotnie umarło. Czuję że to mimo że na pewno byłoby trudny związek, bo oboje jesteśmy trudni, to byłby związek taki jak związek moich dziadków. Związek dwojga ludzi, którzy są dla siebie bardzo ważni. Ważniejsi od tego wszystkiego co w koło.

Niestety wszystko jest teraz tak jednoznaczne. Znowu nie kocha osoba, którą kocham.
Nie zmienię już nic. Nic z tym nie zrobię, cokolwiek bym robił. Słowa twarde i lekkie jak włókno węglowe.

Przyjaźń i Miłość, które szły raźnie razem, teraz piękna lecz opuszczona przez Miłość Przyjaźń. Za Miłością jednak wielki żal.

Życie.

poniedziałek, 21 grudnia 2009

Coraz bardziej świadomy błędu

Życie bywa bardzo złośliwe.

Pamiętam chciałem być fair. Nie chciałem bawić się czyimś kosztem. Kochałem Ją, ale łatwiej było pozwoli by odeszła niż martwić się, że marnuje Jej szansę realizację Jej planów na życie.

Niby mądrze i moralnie. Nie mniej jednak nigdy nie przestałem Jej kochać. Bywały dni trudne i bardzo trudne. Ale przez cały ten czas przez myśl mi nie przeszło by być z kimś innym. Wiedziałem, że albo będę sam albo z Nią. Wybrałem samotność, aby nie zdradzić tej miłości. Wybrałem i nawet dobrze mi szło. Ale nie było idealnie. Mozolnie układana przypowieść o samotnym Tomku, była zbyt krucha by przetrwała.

Po jakimś czasie zrozumiałem, jak bardzo mi brakuje Jej ciepła. Że kocham nawet Jej wady. Że tak bardzo brakuje mi jej uśmiechu na co dzień, że brakuje mi Jej trudnego charakteru. Brakuje mi Jej całej.

Coraz bardziej uświadamiam sobie swój idiotyzm. Jak mogłem pozwolić by do tego doszło. Znowu strach był silniejszy ode mnie.

Najbardziej dobija mnie, że wielu ludzi, którzy nie szanują Jej tak jak ja ma u Niej szansę, a ja nie.
Życie toczy się jak koło, co chwile wraca w te same chwilę. Ja znowu jestem w stanie zrobić prawie wszystko by być z tą drugą stroną i znowu nie chce mnie druga strona. Niby powinienem się czegoś nauczyć od życia. Już raz to przechodziłem. Ania zakochała się we mnie po rozmowa i opowiadaniach o Monice za którą wiele lat wzdychałem. Teraz gdy wzdycham za Nią, Ona mnie już nie kocha. Zastanawiam się, czemu w życiu wychodzi mi najbardziej to, na czym mi nie zależy.

A ja teraz już wiem. Chcę zamieszkać z Nią, chcę mieć z Nią dzieci, chcę się z Nią zestarzeć. Ale Ona już nie kocha.

Nie wiem jak z tego wybrnąć. Nie chcę być sam. Nie potrafię już być sam. Tęsknię do jej objęć. Tęsknię do chwil kiedy mogłem Jej coś ugotować, kiedy zdziwiona patrzyła się na róże, którą otrzymała ode mnie na dworcu. Tęsknię do tych wszystkich momentów. Tęsknię do budzenia się obok Niej i patrzenia jak słodko śpi. Tęsknię za jej uśmiechem i pięknymi oczami.

Nie potrafię się odkochać. Kiedyś to miało być moją najpiękniejsza zaletą. Teraz staje mi się stryczkiem na szyi, poraz kolejny miłość jest mi ciężarem. Patrzę na ludzi jak się bawią, sypiają ze sobą, zmieniają partnerów jak rękawiczki, korzystają z życia. Zastanawiam się dlaczego ja tak nie potrafię. Tak jest łatwiej. A nie wierzyć w jakąś tam miłość. W to że to coś najpiękniejszego na świecie. Nie potrafię być sam, nie potrafię być z kimś innym, a Ona nie chcę być ze mną.

Co zrobić ze sobą?

Czy jedynym sposobem jest wbicie klina klinem???

Ja nie chcę wbijać klina klinem i ranić tej drugiej osoby.

poniedziałek, 14 grudnia 2009

Jeżeli coś bardzo kochasz, wypuść to z rąk, jeśli nie wróci - to nie należało do Ciebie.

Ostatniego Przyjaciela traci się tylko raz w życiu.

To był trudny rok. Najtrudniejszy w moim dotychczasowym życiu. To w tym roku straciłem w zasadzie nadzieję w wielu sprawach. To w tym roku tak naprawdę straciłem do końca moich przyjaciół, choć straciłem ich wcześniej, a tym roku dopiero tak naprawdę uświadomili mi to swoimi słowami lub czynami, że nie ma już odwrotu.

Wiarę w Boga straciłem już dawno, to był jedyny przyjaciel do tej pory z którym to ja się sam rozstałem.

Dzisiaj 14 grudnia 2009 skończyłem najgłębszą relację w moim życiu z najbliższą mi osobą. Nie przejęła się zbytnio tym faktem - dłuuuga cisza trwała. nigdy się nie dowiem co naprawdę w Niej w tej chwili siedziało, choć czułem jakby jej wielki głaz spadł z serca i pewnie w końcu spokój zagości w jej życiu. Ja wiem, że zawsze będę ją kochał, szanował i będę jej przyjacielem. Już tęsknię za Nią. Wiem, że nie zadzwoni, nie powie, że jednak zależy, nie będzie po mnie płakać zbytnio. Nie będzie musiała się już denerwować tym, że się o nią troszczę i przejmuje, jak jej mama. Przepłynie spokojnie dalej. Może ja kiedyś też tak będę umiał. Ale to melodia przyszłości.

Straciłem swoją pasję, już nie zagram raczej w piłkę w żadnej drużynie. Powinienem od lat wiedzieć, że jestem denny i nie nadaje się do tego sportu. Ale czasem człowiek bardzo czegoś chce albo potrzebuje. Piłka dała mi wiele, szczególnie jak byłem mały. Była moim lekarstwem, była moją pasją i sposobem na życie. Teraz jest sposobem na spędzenie regularnie we wtorkowe wieczory 1,5 godziny na kopaniu w piłkę na hali.

Straciłem wiarę w ludzi, myślałem, że to co na zewnątrz to w środku. Ale dałem się podejść. Myślałem, że jak będę dobry dla ludzi to będą mnie lubić. Myślałem że jak będę ich szanował to oni się zdziwią. Teraz też taki będę, tak zostałem wychowany, ale już nie będę oczekiwał, że za to jaki jestem i jak postępuje zostanę doceniony.

Straciłem w tym roku wiele nadziei. Mimo to podnoszę się z łóżka i żyję, choć to życie jest brutalne i przykre.

Ostatniego Przyjaciela traci się tylko raz w życiu.

Co mi pozostało?
Rodzina, która mimo tego że nie wie co się ze mną dzieje, kocha mnie i nigdy nie wyprze się mnie.
Samotność, już nigdy nie odejdzie i mogę mieć górę znajomych, setki kochanek, żon i partnerek, to już zawsze będę samotny. Ze sobą sam na sam. Miałem w życiu kilka wspaniałych relacji, walczyłem o nie latami, ale teraz już wiem po tylu latach że "Jeżeli coś bardzo kochasz, wypuść to z rąk, jeśli nie wróci - to nie należało do Ciebie.".
Jak narazie to wracała tylko SAMOTNOŚĆ.
Dotąd wracała tylko SAMOTNOŚĆ.
Tylko SAMOTNOŚĆ.
I wróciła na zawsze, mimo że z milionem ludzi porozmawiam w swoim życiu, będę miał znajomych, może partnerki, wszystko będzie jednak takie miałkie, ale teraz już wiem, że tak właśnie relacje są najlepsze dla człowieka.


"Może w nocy w całość ułożą się fragmenty
Może, kto wie, na razie piję kawę, palę skręty
Znasz to uczucie być samemu? znasz, nic nie boli
Wystarczy zwalczyć tylko swój strach
Oswoić duchy, by broiły tylko w snach
I iść przed siebie, świat nie zapłacze gdy się poddasz
Puste pokoje wciąż są puste, co z tego
Wciąż uśmiech mimo, że w tonacji e-mol
Nie umiem się skarżyć i nie chcę o coś prosić
Cisza, myślę o niej, piję kawę, palę papierosy"
Hotel Savoy

PS
Droga Aniu, ciągle będę wracał do tego co było i żałował, że tak się stało zarówno z naszą Miłością jak i z Przyjaźnią.

Mam ochotę zapalić.

środa, 9 grudnia 2009

Vicodin




Chciałoby się wykrzyczeć złość
Chciałbym wykrzyczeć mą złość

Opętanie niebotycznie głośną muzyką
Krzyki i wrzaski jak jedno piekielne ognisko
Moje uszy nie odpadają
Moje uszy pragną tego lekarstwa

Podupadł duch mój
Zaraz klęknę i podniosę go z gówna znów
Podniosę go znów

Lecz ile razy można?
Ile razy można?
Niech powie ten kto choć udaje że druh

Nie jestem pesymistą! Słyszycie?!?!
Jestem pieprzonym optymistą bo ciągle żyję tu
Podnoszę z ziemi swój trud
Chodzę do świątyni po życie
Kocham ludzi i pomagam im
Urywam cenne sekundy pięknego istnienia
By mieć siłę odgównić się znów
Raz po raz
Tydzień po tygodniu

piątek, 20 listopada 2009

Jaki kolor?

Powiedz jaki kolor
Mają moje dłonie
Powiedz jaki kolor
Mają moje słowa
Lecz nie mijaj z uporem
Ni jednej myśli
Co się w duszy miota

Chcę poznać kolory tęczy
Ale bardziej jej negacje
Chcę tego w pełnie doświadczyć
Moje dusza tego łaknie

Nikt nie jest gotowy na nauki
Jednak mu się zdaje wprawnie
Trudno jest zmieniać gotowy już obraz
Przemalować to co dosadne
Co się uważało za własne

środa, 18 listopada 2009

12.2 miliona

Alternatywa skryta na dnie maszynerii oka
Relatywna treść formy
Nienagannie zobrazowana
Ciągami zgrabnych arabskich krągłości i linii

Piękno uciekające
Piękno nieujarzmione
Obrazy które mogą być jedynie
Nieudanym piękna kserem

Lata nauki
Doświadczeń pełen harem
Umiejętności skoki ku wyżynom
I technika coraz lepsza zarazem

Ale nigdy
Nawet razem
Potęgi niezwykłych wrażeń nie oddadzą
Tej formy ponoć doskonałej
Pod kopułą schwytać się nie udaje

Zachody i wschody światła
Zjawiskowe obrazy zlepione z szarych cieni
Znakomity pejzaż namalowany sercem i silnikowym olejem
Liść rozdeptany w tak uroczy sposób że łza
To wszystko ucieka
Cóż za perfidia
To się dzieje każdego dnia

wtorek, 17 listopada 2009

Poezja pociągowa

Otchłań poczułem
A posmak jej intensywny
Złowrogo kwaśny

Ukuł mnie obowiązek
Pierś wystawię
Dziarsko
Pokornie
Niepodobnie
Do mej własnej jaźni

Stanąłem raźnie pod szubienicą mej własnej osoby
Strach szeptał moje imię
Drwił ze mnie
Ja w proszku
On się śmieje wniebogłosy

Tam sięgam gdzie moja odwaga nie sięga
Opuszczony i ranny niczym ścigany pętak
Niczym zając na otwartej patelni
Między drzewa nikłym stanem
Przed myśliwym nie staje
Nie klękam
Jeno kicam w trawę

wtorek, 10 listopada 2009

Łupanie orzecha

Mitręga
To słowo klucz
o Panie!

Mitręga
Olej moje głupie wołanie!
Czas na to, na co czas
Nadejścia lub odchodzenia czas

Słysz to z wnętrza ziemi
To rodzaj jakiejś głupiej modlitwy
Niekoniecznie banalnej jak zwykłe zdrowaśki

Nie wiem jak nazwać to wołanie na dziczy
Strach we mnie po kark
Potężny strach przed rozłupaniem czaszki

W głowie wibruje blaszana płytka
Pamiątka pierwszej i zarazem przedostatniej walki
To ja sam dam znać
Zdejmę z pokorą kevlarowy kask
To znak do ostatecznej walki

poniedziałek, 9 listopada 2009

Błękitny słoiczek, pusty plecaczek

Zamknę oddech w błękitnym słoiczku
Zakręcę wieko najmocniej jak potrafię

Zaufam sobie na tyle by dać rady
Dokręcić kołowrót jeszcze ze dwa razy mocniej

Sprawdzę szczelność
Opukam i ostukam czujnie
Policzę każdą nikczemną sposobność
Tak jak się liczy grube pieniądze

W blaszanym pudełku zakopię
Po trochu czując nawet ulgę
Usiądę gdzieś nieopodal
Położę pusty już plecak obok mnie

sobota, 7 listopada 2009

Bluźnierstwo

Człowiek człowiekowi rzeczą
Wyżęty jak bagatelne pranie
Usycha z tęsknoty
Za innym świata porankiem

Uchyłkiem skrywa twarz
Byś nie zauważył frasunku
Przeinaczona rzeczywistość
Taka obca od tej którą znają

Powaga słów niczyich
Powaga słów mamrotnych
Przeinaczona rzeczywistość
Której się chwytamy
Z której skaczemy na odbyt w przepaść

Bezsensownie sensowne
Sensownie bezsensowne rondo
Nie prowadzące do niczego
Prócz zniewagi tego co ważne

Urywamy pięknym słowom łapki
By mogły się jedynie czołgać
Zdruzgotane życiem
By już mogły dążyć jedynie
W tę właśnie stronę przykrą
Wprost na pohybel

wtorek, 3 listopada 2009

Człowiek

Gdy szukam wspomnień, które trwały ślad pozostawiły we mnie, kiedy podsumowuję godziny, które miały dla mnie znaczenie, odnajduję nieomylnie to, czego żadne bogactwo nie zdołałoby mi zapewnić: nie można kupić przyjaźni człowieka związanego z nami na zawsze doświadczeniami życia.
Antoine de Saint-Exupéry

sobota, 31 października 2009

Motiwa Loka

Rozpędzona lokomotywa
Na krótkim odcinku spowalnia swój bieg
Nie warto wertować listy kontrolnej
Usterki są znane
Maszynista o nich wie

Pociąg wyjechał o czasie
W zasadzie nawet przed
O nim wiadomo jednak
Że za swoją prędkość pokutę otrzyma wnet
Taki właśnie jest ten skład
Całe PKP o tym wie

Maszynista w znużeniu wraz w pociągiem toczy się
Widzi jak drzewa, domy, miasta
Z wolna przesuwają się
W swoim znużeniu zasypia
Cały wielki skład wraz z nim

piątek, 30 października 2009

Gdzie jest rzeczywistość

Ja zawsze wierzyłem w to, że moja przyjaźń jest dla nich wszystkich wartością. Ale nikt z nich nie wyprowadzał mnie z błędu. Żyłem w jakimś swoim własnym wyimaginowanym świecie. W świecie w którym telefon ode mnie jest fajnym momentem dnia, a rozmowy ze mną powodują rozluźnienie i uśmiech, że potrafię im pomóc, choćby swoim zaangażowaniem.

Ale się pomyliłem i to bardzo. Teraz już nie potrafię i nie chcę, boję się nawiązywać przyjaźni, zresztą tak samo jest ze związkami.

Do dzisiaj żyłem w przeświadczeniu, że mam osobę, dla której ja jestem ostoją, a ona dla mnie. Że zawsze jesteśmy prawdziwi w stosunku do siebie.
Okazuje się jednak, że moje telefony sprawiają jej przykrość i wszystko jest wymuszone i udawane. Zamiast rozluźnienia, jest spięcie. Zamiast radości z mojego numeru na wyświetlaczu, jest grymas niezadowolenia.

W jakim jak kurwa święcie żyję, że takich rzeczy nie zauważam, po cholere mi myśli, które mnie wiodą na manowce.

niedziela, 18 października 2009

Why...

Czemu pewne słowa tak bardzo bolą choć chyba nie powinny??

niedziela, 11 października 2009

Dotyk



Tak bardzo chciałbym znowu dotknąć

pocałować

przytulić

piątek, 9 października 2009

Bezimienni - Lustra

To jak goście wyglądają mnie nie przekonuje, ale opowieść i sens sprawia, że ostatnio często jej słucham. Koncówka jak najbardziej skłania do walki o zwycięstwo, czymkolwiek dla nas ono jest.

czwartek, 8 października 2009

Świat Dopomyślany

Świat Dopomyślany

Skromnieje niewinność z każdym dnia
Zmysły wyostrzają się w gorszą stronę
Umysł już nie ściga motyli nad rzeką złudzeń
Teraz królują dojrzalsze myśli
W nich większość ludzi to nie zwierzęta
Zwierzęta bowiem są najbardziej ludzkie

Pukamy się w czoła
Kręcimy głowami
Przeklinamy nasz własny rodzaj ludzki
Trudniej nam z każdym dniem uwierzyć
Że tak właśnie miał wyglądać ten świat
Pomyślany tak wpierwiej
Potem dopiero postały obłoki na niebie

środa, 7 października 2009

poniedziałek, 5 października 2009

Hm..

Trudno. Życie. Niech ktoś uderzy mnie mocno, niech obudzę się w przyszłym tygodniu.

Ostatnio kilka głupich pomysłów. Dróg tylko w jedną stronę, nie dla tego że ku śmierci, ale jednak dróg z których powrotu już nie ma.

Niby wszystko jasne, ale jednak nie rozumiem za wiele.

Często chciałbym nie być tym kim jestem, tylko po to by żyć łatwo i przyjemnie. By wszystko było prostsze, łatwiejsze, o choćby jedno niebo.

Pragnę być szczęśliwy, ale nie jestem

Wczoraj przez pół dnia byłem szczęśliwy. Bardzo przyjemnie wmówiłem sobie pewne rzeczy, zakreśliłem pewną wizję, pokazałem pewnym ludziom w myślach kto będzie górował. Byłem szczęśliwy. W mojej wizji byłem twardy, prawie nadzwyczajnie hardy. Podobało mi się to, bo komu nie podobają się zwycięstwa i dobre dni.

Później jednak awaria i już nie taki twardy. Kurwujący, nerwowy, można by powiedzieć męski. Później też inne rzeczy i motywy, i już słaby. Uciekający w sen w nadziei, że sen pewne rzeczy naprawi, tak jak leczy grypę.

Dzisiaj poranek już zupełnie normalny. Poranek za późny, przesuwane plany. Smutny. Niepogodny, mimo wczorajszych uniesień. A ja samotny, jeszcze bardziej, nie mający siły nawet siedzieć...

Miałem być twardy, a znowu jestem łajzą...

sobota, 3 października 2009

Za późno





Teraz już za późno...





piątek, 2 października 2009

Eldo - Twarze



Piękna piosenka.

sobota, 12 września 2009

Między młotem, a kowadłem własnej wadozalety

Niektórzy z nas stworzeni są by cierpieć. Sam siebie urządzają w taki sposób by doznać krzywd, ale nie tych fizycznych. Nie chcą cierpieć fizycznie. Tacy ludzie chcą wiedzieć wszystko, całą prawdę, chcą się w niej zanurzyć, ale to nie rzeka, nie da się w niej popływać. To bagno. Topią się w nim, jednocześnie chcąc tego i broniąc się przed tym. Coś jest w nich takiego co sprawia, że wiele słów może być dla nich niczym kamień rzucony w głowę, z taką siłą żeby nie zabić, ale zrobić konkretne spustoszenie. Oni zamiast skoncentrować się na hedonizmie i zabieraniu ze świata tego wszystkiego co da się zabrać i uszczknąć dla siebie, koncentrują się na odczuwaniu. Czują i to jednocześnie ich drażni, i jednocześnie wiedzą, że tacy są, i to właśnie to ich określa.

PRZESADNE ODCZUWANIE, to jedno ich określa najdosadniej. To jedno jest jednocześnie jak milion obelg i milion pochwał. Jednocześnie chcą tego co jest w ich głowie i jednocześnie obrzydza ich to niemiłosiernie. Kiedy inni to wszystko mają w dupie albo od razu albo po kilku godzinach, ktoś taki wałkuje to bez ustanku w swojej głowie.

Niestety bez tych myśli byłby już trupem. A tak żyje i czuje, że żyje bo odczuwa. Tak jak ja kiedyś usłyszałem, że skoro mnie boli (chodziło o jakąś kontuzję) to znaczy, że wiem, że żyję. Tak on wie, że żyje bo ma nadzieję na lepszy czas, na kolejny lepszy dzień, może na jeszcze jeden prawie doskonały dzień kiedy kłopoty stają się malutkie i nikną w teraźniejszości, nikną w słowach "teraz jest pięknie".

środa, 5 sierpnia 2009

Bukiet

Bukiet kwiatów
Które wyrosły pod dzielnym okiem
Miastowej i zamiastowej szklarni

Kwiatów o różnej długości,
Kolorze, fakturze i urodzie

Bukiet kwiatów przepełniony chemią
Pełne plastikowego piękna
I na tej podstawie sklecony

Bukiet tak nierzeczywisty
Choć jak żaden inny rozchwytywany
Chołubiony i chwalony jak żaden

wtorek, 4 sierpnia 2009

Wodowanie

I znowu ucichną fale rozszalałe
By znowu taflą jeziora błysnąć

Taflą utęsknioną
Jednocześnie znienawidzoną tak bardzo
Taflą błogiej prostoty

To morze, które z natury rozhulane
Nieprzewidywalne jest za bardzo
Tak dla mnie i dla wielu

Trzeba więc spokoju
Spokoju trzeba
By w spokoju płynąć na drugi brzeg

poniedziałek, 13 lipca 2009

Zawieszam dłonie na kołku

Postanowiłem być twardy.
Dosyć marudzenia i zgrzytu zębami.
Zawieszam bloga, no chyba, że będę miał ochotę napisać coś nieosobistego. Coś mądrego albo śmiesznego.

Od dzisiaj kieruję się cytatem:
"Wiem jak ułożyć rysy twarzy, by smutku nikt nie zauważył"

Myślę, że tak lepiej będzie. Dużo trudniej, ale lepiej. Łatwo było obarczyć kogoś swoimi problemami, szantażować ich emocjonalnie, że najchętniej bym z sobą skończył i że mam nadzieję, że nie dożyję końca sezonu motocylowego. W sumie nic się nie zmieniło i dalej podpisuję się pod tymi słowami. Dzisiajszy dzień nie jest wcale inny niż dwa poprzednie, no tylko że nie mogę już mówić o bólu, lękach i zawodach.

Od dzisiaj jestem twardy.

"Wiem jak ułożyć rysy twarzy, by smutku nikt nie zauważył"



Trzymajcie za mnie kciuki!

sobota, 11 lipca 2009

Aż mi się tytułu nie chciało wymyślać

Myślałem, że prostota jest piękna. Wystarczy coś ustalić, a potem się tego trzymać. Tak więc ustaliłem, że po rozstaniu już z nikim innym nie będę. Zarówno fizycznie jak i w związku.

Nie była to łatwa decyzja. Jak to wszystko co przez dłuższy okres czasu było zarówno marzeniem i tęsknotą kiedy nie mieliśmy kontaktu, jak i realnością kiedy byliśmy razem lub chociaż rozmawialiśmy przez telefon, odłożyć w kąt jak pierwszą czytankę.

Choć wcześniej czasami myślałem o byciu z kimś, tak teraz nie jestem w stanie o tym nawet pomyśleć. Zato ostatnio 24 godziny na dobę myślę o Niej. Nie wiem czy to nie jest kwestia zwykłej zazdrości.

Uczucie, które było we mnie, a o którym od dawna wiedziałem że nie zgaśnie nigdy, teraz znowu staje się mocniejsze do granic możliwości. A myśl że inni facecić są przy Niej, dotykają, całują, pieszcza... jest dla mnie jak przypalanie. Mam wtedy takie niesamowite uderzenia ciepła, że myślę że zaraz zapłonę jak pochodnia, żołądek podchodzi mi do gardła i jest mi tak przykro że mam ochotę skończyć że sobą.

Faceci myślą o tym jak są w innymi kobietami tak po prostu mimochodem, a ja jestem przerażony myślą że mógłbym współżyć z inną kobietą tak naprawdę. W rzeczywistości chyba bym za nim by do tego doszło zwymiotował na nią albo obok niej. Czułbym że zdradzam Ją, choć nie jesteśmy razem od października.

Brakuje mi jej strasznie! Brakuje na żywo, bo nawet jej głos w słuchawce jest tylko jej namiastką niestety. Łapie się na tym, że patrząc na inne kobiety przypomina mi się Ona, to w jaki sposób chodzi, jak się porusza, czy uśmiecha. Brakuje mi Jej!

Wiem, że dla Niej to co czuje nie jest w żadnej mierze miłością, bo gdyby tak było to zrobiłbym wszystko by być w Nią. Ostatnio pytałem czy mnie kocha jeszcze. Bez chwili zastanowienia zaprzeczyła. Niby jako Przyjaciel się ucieszyłem bo to uniemożliwiało jej bycie szczęśliwą, ale to w głębi mnie bardzo zabolało. Tak pragnąłem usłyszeć chociaż trochę zawahania. Chciałem wierzyć że w głębi duszy zawsze będzie to uczucie, bo co to za miłość która się kończy, gdy umyka perspektywa wspólnej przyszłości? Chyba głupi jestem bo za bardzo lubiłem omawiać wiersze na lekcjach... Może i głupi, ale taki już jestem i chyba tylko mocne leki mogłyby to zmienić.

Dzisiaj miałem 12-godzinną dniówkę. Myślałem że mnie tam rozpierd*li. Robiłem wszystko co tylko się dało by nie stać dłużej niż chwilę, tylko cały czas zapieprzać. Zaraz będę w domu. Chyba od razu wskocze na moto by się oderwać. A może porządny upadek mnie naprostuje? A jak uda mi się wrócić to uratuje mnie telewizja, ona z kolei pozwoli wyłączyć mój umysł.

W sumie wydaje mi się, że nawet jak Ona przeczyta ten wpis to nie zrobi to na Niej wielkiego wrażenia, bo jestem już dla Niej jak czek bez pokrycia. Good for Her w sumie.

Najgorsze jest to że z dnia na dzień się coraz bardziej w Niej zakochuje.

wtorek, 7 lipca 2009

Ty w życiu nic nie osiągniesz

Wczoraj popatrzyłem z góry na swoje życie. Poczułem jakieś takie ukłucie. Byłem akurat w pracy, znalazłem sobie coś innego do roboty, byle by tylko nie stać ani nie mieć kontaktu z klientami.

Przewertowałem wszystkie kartki mojego życia. Nie było ich dużo, bo nie mam 60 lat. Ale były szare, zapisane często łamiącym się od niechcenia pismem, albo nie zapisane często nawet w części.

Moje, życie sprawia mi przykrość. Nie spełniłem w życiu i nie byłem blisko spełnienia, żadnego marzenia. Nie to, że się nie podnosiłem, ale to że co chwilę upadałem sprawiło, że mogę swoje życie wyrzucać tak od niechcenia na śmietnik, że mogę go opluć i zgnoić. Wiadomo jednak, że zostanę przy nim, tak samo jak pewne jest, że się nie zmienię.

Często jest tak, że jak patrzę na siebie z boku, to czuję taką niechęć do siebie samego. Do mojej postawy. Do tego wszystkiego czym jest i czym się stałem. Stałem się kimś, kto nie jest już zdolny przekształcić się w kogoś kim chciałem i chce być.

Zasadniczo nawet nie chce mi się już kończyć tego posta. Moja Mama, powiedziała po tym jak oznajmiłem, że powtarzam semestr, że nic w życiu nie osiągnę. Nie zdenerwowało mnie, bo po części każdego dnia przyznaje jej rację, uśmiechnąłem się tylko i powiedziałem z lekkim przekąsem, że też Ją Kocham. To prawda Hava, naprawdę użalam się nad sobą, stoję z boku siebie samego i widzę to doskonale. Znam siebie chyba najlepiej, jedynie Ty mnie znasz prawie tak jak ja samego siebie.

Jest tym samym człowiekiem co 10 lat temu, niewiele się zmieniło. Jakby ten chłopak z przeszłości zasiadł na moim miejscu dzisiaj, to w zasadzie robiłby to samo, a może lepiej, bo nie bałby się wielu rzeczy, których ja już się boję, choćby związków.

Miałby 14 lat. Przed sobą wszystko jeszcze. Pierwszą miłość, która mogła być zupełnie inna, zupełnie inne życie. Gdzieś tam, gdzie wszyscy szli dalej, ja zakręciłem się obok kierunkowskazu, kręciłem się tak, kręciłem, że już nie jestem w stanie odnaleźć drogi, którą mógłbym pójść.

Wczoraj jak zaczynałem tego posta i pisałem, o tym, że nie potrafiłbym pożegnać się ze swoim życiem, doszło do mnie, że mam w zanadrzu narzędzie, które umożliwia mi pod wpływem jednego przypływu odwagi skończyć z tym wszystkim. Jak w Smerfnych Hitach, odkręcić do oporu manetkę z gazem by za chwilę nie było już mnie.

Wczoraj jeździłem trochę. To jedna z dwóch rzeczy, które mnie jeszcze cieszą. Jeżdżę coraz szybciej, sprawia mi to coraz większą przyjemność. Tu jestem sam, nikogo nie potrzebuję, jedynie pieniędzy na benzynę i trochę ładnej pogody. Odgradzam się teraz od wszystkich, nikt mi nie jest potrzebny. Mam jedną Przyjaciółkę, która została, kiedy wszyscy się rozpierzchli, zresztą trudno jest mieć do nich o to pretensję. Nie pozwolę nikomu już się do mnie zbliżyć ani na krok.

Najgorsze, że moja ocena samego siebie jest obiektywna. Hava powie co innego, ale to tylko takie gadanie. Oceniam swoje życie pod kątem tego jak miało być i jaki miałem być. Dzisiaj znowu muszę budować wszystko od nowa, ale nie będę już budował nowych przyjaźni, nie będę już nigdy więcej w związku. Mam 24 lata, a szukam tylko sposobu, by jakoś nie myśleć o tym wszystkim i żyć. Choć to ostatnie słowo brzmi cokolwiek śmiesznie patrząc na to jaki jestem.

Ja, zatopiony w szarości, bojący się wszystkiego i wszystkich. Leniwy i krnąbrny. Hava, tłumaczyła mi moje zalety. Śmieszne to było dla mnie trochę, przypominało chwalenie bardzo brzydkiej kobiety, mówiąc jej po dłuższym zastanowieniu, że ma ładne kostki i duże palce u stóp. Kiedyś pamiętam o wszystko miałem do Boga pretensję, to tak jak się odchodzi od bliskiego Przyjaciela, to zawsze jest dużo żalu i pretensji, to był mój przyjaciel, ale powoli się to kończyło. Teraz już raczej się do niego nie odnoszę, nie chcę nic od niego. Czasem uznaję, że jednak jest, wtedy dostaje od mnie trochę cierpkich słów, jak to czasem do byłych przyjaciół mamy pretensję.

Może życie jest takie bo sam sobie go takim urządziłem, a także dlatego, że nie starczało mi sił by codziennie zmieniać go, z pietyzmem uczyć się nowych rzeczy i podejmować nowe wyzwania. Stałem tak zatęchły i powtarzałem: A MIAŁO BYĆ INACZEJ, ale inaczej nie było. Teraz już wiem, że to tylko moja wina. Wiem, że się nie zmienię. Potrafię się zmienić na kilka dni, ale z czasem mój zapał i wiara w siebie maleją, dochodzi do głowy myśl, że znowu będzie porażka, znowu upadnę, znowu mnie zdepczą. Choć po prawdzie, to jest jak w cytacie: "Sami siebie najlepiej ranimy, sami siebie najlepiej zabijamy". Tak jak depczę siebie samego najlepiej, nie kończę te co zacząłem. Jestem sam dla siebie jak ojciec Micheala Jacksona. Najgorsze jest to, że ja uwielbiam, tą euforię zaczynania od nowa, te nadzieje, tą iskrę w moim oku, którą widać i energię w sercu, i duszy. Uwielbiam zaczynać, a jedyną rzeczą jaką udało mi się doprowadzić do końca o liceum był zakup mojego Horneta. Ale czy można co chwilę zaczynać życie od nowa, zerować się w swoim mniemaniu do "tabula rasa", by po paru dniach już zaniechać tego wszystkiego.

Od niecałego roku nie jestem już w związku. Nasze perypetie były burzliwe, ale jak oboje wspominamy szczęśliwe. Widywaliśmy się bardzo rzadko i to był chyba klucz, potrafiłem się tak zmobilizować, że stawałem się zupełnie innym człowiekiem, robiąc te wszystkie rzeczy, którymi powinno się uszczęśliwiać ukochaną kobietę, z czego najbardziej podobało się jej zmywanie :P. Chodziliśmy na spacery, do kina, gotowałem dla niej, sprzątałem. Potem wracałem do od Niej do domu by być znowu sobą. Leniem i osobą, która stara się wszystko zrzucić na innych. Podobało mi się jaki byłem przy Niej, choć czasem nie udawało się ukryć jaki jestem naprawdę i jakim byłbym mężem. Byłbym fatalnym mężem, czar bardzo szybko by okazał się płonny. Skończyło by się to wszystko, oddane na rzecz pracy i czarnej skrzynki zwanej telewizorem.

Mój ojciec zawsze powtarzał mi, że jak chcę to potrafię. Pamiętam jeszcze jak w dostawałem moje świadectwa z paskiem, jedno w 8 klasie podstawówki i jedno w 3 klasie liceum. Czułem się dumny z siebie wtedy jak paw, czułem, że Tata też jest dumny. Także stać mnie na różne głupstwa nawet na świadectwo z paskiem ;). No i jeszcze utarłem ciut nosa siostrze, bo ona to takie świadectwa kolekcjonowała.

Boję się wyprowadzić z domu i wracać ZAWSZE do pustego domu. Bardzo szybko bym zwariował. Mimo, to pewnie wyprowadzę się przynajmniej na rok. W domu, nawet trudno jest Mamie zapamiętać, że co wtorek od paru lat wieczorem chodzę grać w piłkę na halę. A jeśli chodzi o jakieś zrozumienie to już nie ma o czym mówić. To pokolenie pracusiów, wolę więcej zarobić albo mieć lepiej podglancowane mieszkanie niż porozmawiać o swoich problemach. Kocham Ich wszystkich, ale oni mnie nie rozumieją, a jakby teraz chcieli, to jest już i tak za późno. Z rodzeństwem czasem się rozumiemy, czasem jest przyjemnie, żartujemy, oglądamy jakiś film wspólnie, albo co innego. Mój brat i siostra rozumieją się, czasem nawet wychodzą gdzieś razem.

Myślałem, że powrót na studia będzie piękny. Reklamowane przez Ojca studenckie życie, stało się jednak szybko nudne, jak samo kształcenie na polskiej uczelni. To pewnie przeze mnie, bo nigdy nie byłem typem imprezowicza. Aż w końcu zrezygnowany i z utrąconym przez jednego pieprzonego wykładowcę stypendium, zdecydowałem się podjąć równolegle pracę, najpierw w McDonaldzie, a następnie na stacji paliw. Studia to dla mnie porażka, bo okazało się, że programowanie jest jak gra w piłkę. Sprawia mi przyjemność, tylko jak idzie mi dobrze, a zazwyczaj nie idzie, a do tego nigdy nie będę w tym tak dobry jakbym chciał, nawet w połowie. O tego momentu studiowanie zaczęło się trudniejsze, ale nie przez pracę jak uważa Hava, wręcz przeciwnie, praca stawiała mnie na nogi, bo musiałem do niej iść, czasem na nocnej zmianie musiałem się nieźle pozapieprzać by móc wygospodarować 3-4 godziny na naukę, a pewnie i tak nie uczyłbym się w domu.

W pracy też nie jest najlepiej, jak nie głupi sploty wypadków i jednocześnie donoszący "koledzy z pracy", to swoja własna głupota, bezmyślność i niewiedza. Do tego stopnia, że szef musi się żalić koledze, który mnie polecił, a ja znowu staję się najgorszym pracownikiem stacji i stoję pierwszy w kolejce do wypierdolenia na zbity pysk.

Piłka nożna, temat rzeka, choć niewiele treści. Same bajeczki i marzenia.


Z tego wszystkiego wyszło, że potrafię zaspokoić dziewczynę którą Kocham, potrafię słuchać, jestem empatyczny, mam zasady i ponoć dobrym człoweiekim jestem, dobrze odkurzam i potrafię coś ugotować (pare razy na rok dla Ukochanej). Jeśli odejmiemy pierwsze i ostatnie, z wiadomych powodów, to zostaje w zasadzie prawie nic.
Moje życie to kanał, który sam sobie pieczołowicie wybudowałem i zamknąłem potężną klapą, do tego jedyna osoba, której ufam kilka dni temu skłamała, albo by mnie ukarać, albo po to by ukryć prawdę, tak czy siak wielka Ch*jnia z Grzybnią.

Jedyne to czego jeszcze chcę to jeździć na motorze i póki to jeszcze sprawia mi radość na nim zginąć.
javascript:void(0)

sobota, 20 czerwca 2009

Żal.pl

Najpierw niedowierzanie. Potem strach, obawy. Godziny i dni zastanawiania się: Czy mogę? Czy powinienem? Czy nie krzywdzę?

Potem już tylko żal. Żal za czymś co nie miało być mi już dane, nigdy i z nikim w calutkim życiu, a przez chwilę mogło się stać. To taki kiedy, już nie dopuszczamy czegoś do świadomości, że może się przydarzyć, kiedy to nagle ktoś daje nam to coś, ale niestety dochodzi w końcu do niego, że to jest głupi pomysł...

Tak lepiej, znów muszę sobie to wtłumaczyć do łepetyny. By znowu były to moje myśli o rzeczywistości, a nie myśli tak po prostu.

piątek, 19 czerwca 2009

Nagrobek

A na moim nagrobku, którego nigdy nie będzie bo chcę zamienić się w proch proszę napisać:

Nie potrafił żyć tak jak chciał, ale umarł tak jak chciał.



niedziela, 10 maja 2009

Życie


Życie w życiu jest chyba najważniejsze, no i jeszcze ważne jest aby nie krzywdzić innych.

Zasadniczo wielu ludzi nie jest zadowolonych ze swojego życia, nie jest zadowolonych z tym kim są, co osiągnęli i jaką mają pozycję. Ja też należę do grona tych ludzi.

Dzięki mojej ostatniej, dosć ciekawej wyprawie we "wschodniejsze" rejony Polski doznałem lekkiego olśnienia. Nie pierwszego i nie ostatniego oczywście. Ale tak to już jest, więc przez przynajmeniej pare dni jeszcze będę pod wpływem tych przemysleń.

W gąszczu nieprzyjemnych doznań i wspomnień tychże doznać nagromadzony przez wiele lat jak cholesterol, trudno jest odnaleźć szczęście, a w zasadzie momenty szczęścia. Każda najmniejasza sprawa urasta do rangi wielkiej przeszkody. Niektórzy ludzie czują się na tym świecie bardzo obco, pełna alienacja. Takie życie jest przykre i bolesny.

Mając okazję żyć dużo szybciej, odbyć krótką lecz bardzo bardzo intensywną podróż motocyklem, pijąc trunki których nigdy nie piłem i oglądając przesuwające się za oknem krajobrazy z Polski bardziej doceniłem jedną ważną cechę którą posiadam, czyli tą że żyję. Podczas powrótu do domu, stwierdziłem, że podczas 3 dni przeżyłem więcej i widziałem więcej niż przez wiele miesięcy.

Dzisiaj wychodząc na boisko kiedy piłka robiła co chciała, a ja mogłem tylko zwiszać głowę, poraz drugi zastosowałem nową umiejętność. Umiejętność przyrównania wszystkiego do życia. Bo życie jest najważniejsze w życiu.

Żyjesz, to masz szansę zrobić prawie wszystko. Możesz być z każdym dniem hedonistą, ale nie musisz. Wielu ludzi (a może i Ty sam) postawili na Tobie już kreskę, może nie szanuje cię już prawie nikt, może nie masz nikogo, nie masz niczego, może niczego nie osiągnąłeś i nie masz czego wspominać, może ... cokolwiek, ale najważniejsze jest to że JESTEŚ. Te góry wspomnień i upokorzeń nie były po żeby cię zgnębić czy utwardzić. One po prostu były, tak sobie. Każda sytuacja i każdy człowiek przez którego zostałeś zgnojony nie jest wart wielokrotnych wspomnień tego faktu. Ważne, że żyjesz i że choćby swoim jestestwem możesz dać znać, że powinni Ciebie szanować.

Także kimkolwiek jesteś nie strzelaj sobie dzisiaj w głowę. Jeszcze możesz wszystkim Pokazać, przeżyć wiele ciepłych chwil i odzyskać szacunek do samego siebie. Po prostu warto żyć i być w wielu nawet miejscach "sztuką", a nie podmiotem czy klejnotem.

PS.
Pewnie dla tego tak bardzo chcę jeździć na motorze, dlatego, że smak ryzyka swoim życiem sprawia, że czujemy bardziej, że żyjemy, mamy skłonność do większego ryzyka i pełniejszego wykorzystywania nadchodzących okazji.


poniedziałek, 30 marca 2009

Nic tylko strzelić sobie w łeb

W pełni wyraźnych przekleństw kłębiących się w moich myślach.

niedziela, 15 marca 2009

Lekarzu...

Wiecznie gdzieś spóźniony
Choć wszędzie o czasie
Zduszony przez zduszonego
Rusza nogami, nie biegnie, płacze
Posuwa się nie o kilometry
Lecz o miesiące

Odłożone zupełnie jak chleb
Co po latach
O dziwo nie zasechł
Ten stan nie będzie trwał wiecznie

Milion planów
Pełna setka co sekundę
Chcę
Bym chciał
Fajnie by było
O dupę z pustym słowem

O zakichany świecie co go dusisz
Tak naprawdę zasmarkany człek
Bo sam siebie bezlitośnie zdusił
Tak profesjonalnie
Tak doskonale
Ale nie pięknie

Lekarzu ulecz sie sam!
Lecz lekarz pali, pije i ćpa
Lekarz umiera każdego dnia
Póki jeszcze umie leczyć innych
Widzi jakiś sens
W tym sensie potulny

piątek, 20 lutego 2009

Uwielbiam nie mieć czasu

Uwielbiam nie mieć czasu na myślenia. Mieć pracę, sesję, treningi, mieć cokolwiek. Być w biegu.

Uwielbiam nie myśleć tylko działać. Wstawać i nie mieć już czasu. Już być spóźnionym w tyle miejsc. Walczyć o coś, do czegoś dążyć. Być w czymś lepszym. Ale nie stać jak ten burak i zastanawiać się.

Bo życie tak naprawdę nie jest piękne samo przez się, ale każde może być piękne "w porównaniu". W porównaniu do czyjegoś życia, albo do naszego w danych warunkach. Dzień porównać do innego dnia. To tak w pracy. Dzisiaj wkurza Cię praca, ale jak jutro przyjdzie 5 razy więcej klientów niż dzisiaj, to zatęsknisz za dzisiajszym dniem.

Czyli wszystko może być piękne, w porównaniu.

Praca uszlachetnia w sumie, ale kij z tym. Ważne, że daje wytchnienie od problemów. A każdy ma problemy. Tasujemy tylko nimi. Kiedy jesteśmy w pracy myślimi o problemach pracy, a kiedy jesteśmy w domu o problemach w domu, a kiedy w szkole... itd.itp. I to jest fajne. Wzajemna izolacja środowisk i problemów. Dopiero kiedy przenikają siebie nasze boxy z problemami, to staje się nieciekawie i nie mamy dokąd uciec, gdzie się schować.

No to do pracy i wyzwań! Byle tych nierealnych i znacząco wyczerpujących,... by nie myśleć.

wtorek, 17 lutego 2009

My nie-wolni


Tak naprawdę nikt z nas nie jest wolny. Jesteśmy nie-wolni. Choć wszyscy staramy się myśleć o sobie i dążyć do tego by być wolnymi. Tak naprawdę nigdy nie będziemy wolni. Wolność to totalna abstrakcj, a nie-wolność jest faktem autentycznym i trudno się z nim kłucić.

Kiedyś kolega z pracy kiedy powiedziałem, że chcę mieć własną firmę by być wolnym uśmiechnął się znacząco, faktycznie rozmawiał wtedy z 20 letnim szczylem i miał prawo, a może nawet obowiązek wyśmiać mnie na tamtej zmianie.

Wolność to straszna abstrakcja, kiedy mówimy ogólnie o wolności. Dopiero uszczegółowienie o wolności kogo i względem czego mówimy daje nam możliwość mówienia o wolności.

Żyjemy w wolnym kraju. Niektórzy mówią, że ponoć w wolnym kraju. Jak to jest naprawdę? Wogóle niektórzy by się ostro obruszyli, że w wolnym kraju, no przecież ci wszyscy funkcjonariusze byłej SB, byli apartczycy i inni którzy ponoć sterują nami, potem by Ci sami mogli dodać, że przecież są jeszcze żydzi i masoni, którzy tym wszystkim jeszcze kotłują, a na końcu dodać, że szatan ich do tego prowokuje i jest wszystko wyjaśnione, bo przecież Oni to Ci źli, a my biedni ale dobrzy walczący już ze sprecyzowanym wrogiem (ale nie ze złymi ludźmi w nas samych - ważne by to dodać).

Przepraszam, że w tym momencie troszkę pojechałem po Radiu niesłusznie nazwanym Maryja i po jego kręgach (nie ukrywajmy do których zalicza się jedna z partii opozycyjnych - mimio zmiany wizerunku ;) )

A każdy z nas czy czuje się wolny? Tak naprawdę nie jesteśmy wolni, nikt nie jest. Ale tu jest haczyk, możemy być mniej nie-wolni i właśnie pewnie w tym jest sęk. Bo przecież wszystko i wszyscy ludzie, którzy nas otaczają sprawiają, że jesteśmy mniej wolni. To nie musi być od razu coś złego, choćby to że są inni ludzie sprawia, że staramy się wyjść z domu chociażby z umytymi zębami i kompletnie ubrani. Bo takie są zasady. Zasady czynią nas nie-wolnymi, ale są nam potrzebne wielorakie zasady, docenimy je szczególnie wtedy kiedy sami będziemy je tworzyć, albo wymagać respektowania już wytyczonych zasad względem nas czy naszego otoczenia.

W gruncie rzeczy często jesteśmy bardziej nie-wolni z czystego wyboru, a czasem nawet z wygody.

Bardziej nie-wolni stajemy się kiedy nie jesteśmy w stanie zapanować nad sobą w każdym apekcie.
Jesteśmy mniej wolni, kiedy jakiś głupek sprawia, że przez pół dnia jesteśmy zestresowani.
Jesteśmy mniej wolni, kiedy pijemy 4 herbatę lub kawę, kiedy nie wolno nam wpić więcej niż jedną czy dwie.
Jesteśmy mniej wolni, kiedy nie jesteśmy w stanie zjeść jednej kostki czekolady, tylko pół tabliczki.
Jesteśmy mniej wolni, kiedy nie chce nam się wyjść zrobić trening biegowy, bo zimno bo siąpi i zostajemy w domu pełni winy.
Jesteśmy mniej wolni, kiedy nie jesteśmy w stanie wstać wcześniej aby popracować od rana.
Jesteśmy mniej wolni, kiedy nie potrafimy się zmobilizować do czegoś wtedy kiedy nikt nad nami nie stoi z batem.
Tak jestem mniej wolny, no bo przecież to wszystko te zdania powyżej to o mnie, ale ogólnie o kążdym człowieku, nawet o buddystach. Nasze ciało, które notabene, sprawia że możemy się przemieszczać po całym globie sprawia, że jesteśmy mniej wolni, bo robimy to co ono chce, a nie to co sobie założyliśmy. Czyli kwinesencja słabości człowieka.

Ktoś kiedyś powiedział (a był to mój dyrektor z Liceum), że sprawiedliwość jest to coś do czego wszyscy zmierzamy, ale nigdy nie dojdziemy. Tak samo jest z wolnością. I nie ma się co obruszać na to, ktoś odbierze nam słowo wolny. Po prostu tak musi być. My ze swojej strony możemy walczyć o każdy skrawek wolności. Walczyć z Państwem o wolności obywatelskie, walczyć o Państwo by było wolne wewnętrzenie i zewnętrznie, walczyć o to by ludzie czuli się spokojnie że mogą szachować swoją wolnością i wyznaczać ją, w końcu my możemy trochę bardziej poczuć się wolni od swoich popędów. Nie-wolnośc lub mniej wolności to wybór i walka każdego z nas, wybór za który jesteśmy odpowiedzialni i to czyni nas ... chyba osobami wolnymi.

PS. Jestem mniej wolny bo poprawiam poraz 20 przecinki i literki które "zjadłem", zamiast zostawić orginalne piękne w swojej istocie błędy, które tak pięknie rażą mnie i innych. No cóż... ;)

WOLNOŚĆ !!!


poniedziałek, 16 lutego 2009

O przytulaniu

Przytulanie jest zdrowe, wspomaga system immunologiczny, utrzymuje człowieka w dobrej formie, leczy depresję, redukuje stres, przywołuje sen, odmładza, orzeźwia, nie ma skutków ubocznych.

Przytulanie jest zupełnie naturalne, całkowicie organiczne, naturalnie słodkie, nie zawiera pestycydów, konserwantów ani sztucznych składników i jest w stu procentach odżywcze, właściwie doskonałe.

Nie ma części, które mogłyby się zużyć, ani baterii, które mogłyby się wyczerpać, nie wymaga okresowych przeglądów.

Niewiele energii zużywa, mnóstwo dostarcza, nie tuczy, nie podlega inflacji.

Jest wolne od miesięcznych opłat, ubezpieczeń, nie jest narażone na kradzież i nie podlega opodatkowaniu.

środa, 28 stycznia 2009

Chciałem coś napisać

Chciałem coś napisać. Chciałem coś napisać tak od siebie i o sobie.Byłoby tego sporo, bo sporo mam myśli. Byłoby smutne, tak jak myśli smutne i natarczywe. Ale chyba sobie podaruję to rozczulenie nad sobą. Bo i po co...

W świecie w którym wszystko niby jest proste, są ludzie dla który wszystko jest trudne.

Have a nice day

wtorek, 13 stycznia 2009

Poczuć się czystym

Do utraty tchu chcę dzisiaj biec
Wczorajszo-jutrzejszy dzień zapomnieć chcę
Otrzepać myśli z myśli
Zanurzyć się głęboko w swoje zmysły
Aby poczuć się naprawdę czystym

Postrzelony w samą duszę
Leżę gdzieś przy krawężniku
Staram się nie zauważać bólu
Koncentruje się na czymś innym

Piszę tu o tym
Bo nie chcę
By ktoś na to patrzył
Nie chcę by ktoś widział
To o czym ja sam
Jak najczęściej zapominać chcę

To wszystko czym jestem
Za dużo we mnie życia aby umrzeć
Za dużo we mnie śmierci by żyć
Staram się z całych sił biec
Lecz uciekam tylko
Gdzieś byle gdzie

środa, 7 stycznia 2009

czwartek, 1 stycznia 2009

Wszystko, aby nie myśleć o żalu

Piszę żeby nie zapomnieć, piszę żeby pamiętać, piszę żeby się z tego rozliczać począwszy od jutra i w każdej godzinie tego roku.



Tak więc przyszedł Nowy Rok. Tym razem w zawierusze wielu różnych zajęć, także tych które przynoszą pieniążki, ostatnie miesiące roku śmignęły szybko, a 4-godzinny sen, nie był niczym niespotykanym.

Co było dobre, bo uniemożliwiło mi myślenie. A jak wiadomo, za dużo myślenia, jak za dużo miłość, jak śpiewał Freddie Mercury, jest rzeczą groźną i może zabić.

Nadszedł Nowy Rok, stary był jak najbardziej kiepski. Samotność na każdym kroku. Przekonywanie się, że przyjaźń na zawsze to w moim przypadku jakiś głupi mi i że moje ideały w tym względzie muszą przemknąć po cichutku w zapomnienie. Po kolei traceni przyjaciele, tracona nadzieja. To tak jakby chodzi z gwoździem w stopie i tylko najprawdziwsza miłość do pewnej kobiety i jej ciepło sprawiały, że byłem w stanie funkcjonować, nie zapijając się ani nie uciekając się od innej używki. Dzisiaj już nie jest moją dziewczyną, ale najlepszą przyjaciółką. Jedyną osobą, do której mogę się zwrócić, bo przed którą otworzyłem się najmocniej jak tylko mogłem.

Od jakiegoś czasu odciążyłem Ją trochę od obcowania z moim żalem do życia, ja też częściej od niego odpoczywam. Praca, praca i jeszcze raz praca. To sposób na przeżycie i do tego jakieś mniejsze czy większe cele, nie z tych najwyższych, ale z takich prostych i doczesnych, w sumie zastępczych. No bo czy może być coś ważniejszego od Przyjaźni i Miłości?


Pracujący Sylwester



Nadchodzi Nowy Rok, jako że pracowałem przez całego Sylwestra i pierwszy dnień roku 2009, miałem niezwykłą okazję trzeźwego podejścia do nadchodzącego roku. Bez zbędnego rozpamiętywania, bo nie pamiętam takiego bolesnego roku w swoim życiu. Nigdy tak bardzo życie nie dało mi w dupę, choć oczywiście bywały dobre momenty. Ale to tylko dzięki, już nie mojej, Ani.

Trzeba coś postanowić



Jak to zawsze przy takich okazjach trzeba się na coś zdecydować, coś zadeklarować, coś sobie obiecać na cały rok.


    "Wiem, co mam, wiem, co chce
    Wiem, co muszę zrobić "



  • Mam swoją Przyjaciółkę, która zna mnie na wylot, choć nie zawsze mnie rozumie, to już nikt nigdy mnie tak nie zrozumie jak Ona.

  • Mam rodzinę, którą kocham, mimo że rzadko mówię słowo kocham w ich kontekście

  • Jestem względnie zdrowy, co daje mi szansę dokonanie czegoś

  • Mam swoje zasady, które często mi ciążą, ale implikują to, że ciągle mogą patrzeć w lustro i nie brzydzić się sobą

  • Chcę by Ania i moja rodzina mieli we mnie oparcie, czyny się liczą

  • Chcę uzbierać na motor, który nie jest moim marzeniem, ale jest moim pragnieniem, czyli o level niżej

  • Chcę więcej programować, być w tym dobry, aby po uzyskaniu dyplomu móc postanowić z czystym sercem czy iść tą drogą, czy iść zupełnie inną

  • Chcę wrócić na boisko i w końcu tak grać aby się nie bać, w końcu zęby można sobie stawić, po 4 tysiące za sztukę, ale zawsze jest taka możliwość ;)

  • Chcę dawać radość


    "Nie pozwól nigdy, aby ktoś, kto przychodzi do Ciebie, odszedł nie stawszy się lepszym i bardziej radosnym." - Matka Teresa z Kalkuty

  • Chcę by nikt nie widział że jest źle
    "Znam ludzi, którym w sercach zgasło,
    lecz mówią:ciepło no i jasno,
    i bardzo kłamią, gdy się śmieją

    Wiem jak ułożyć rysy twarzy
    by smutku nikt nie zauważył."
    ----Wisława Szymorska

  • Chcę dawać z siebie wszystko




To mówiłem ja Weak-Kneed