sobota, 30 stycznia 2010

Dziś są moje urodziny


... bardzo mi Jej brakuje.

piątek, 22 stycznia 2010

Za nim będę trupem

Jakbym przeczytał swojego własnego bloga od początku do końca, okazałoby się, że odkąd tylko powstał pełno było trzech odczuć:
- miłości, rozumianej na wiele sposobów
- strachu, także rozumianego na wiele sposobów
- żalu

Uczucia te dominowały w moim życiu już od wielu lat. Od 9 lat. Kiedy to obok jedynej mojej miłości i pasji pojawiła się moja pierwsza miłość. Byłem wtedy w pierwszej klasie liceum, czyli miałem jakieś 15/16 lat i nadszedł czas na bliskość. Bliskość, której nie dostawałem wiele w życiu.

To był początek wielkiej przygody. Pogoń za miłością to jednocześnie cudowny i bardzo wyczerpujący bieg, szczególnie dla kogoś kto przez większość czasu tylko goni, a z rzadkością może napawać się jej oddechem na swoim ciele. Ta pierwsza wielka miłość trwała przez 6 lat i będzie trwała do końca mojego życia, a tak samo jak druga miłość mojego życia. Którą poczułem właśnie po tych 6 latach. Nie byłem na nią gotowy, ale to już po raz drugi. Czy ktoś w ogóle jest przygotowany na prawdziwą miłość.

Te 9 lat musiało się w końcu zakończyć i kończyło się rozwlekle, a rok, który był ostatni w tej 9-latce był najbardziej samotnym i przykrym rokiem mojego dotychczasowego życia. Rokiem przykrości i rozczarowań, rokiem utraconych nadziei, przyjaźni i miłości. Rok który mogłem nie zakończyć wśród żywych, a były chwile, że bardzo tego pragnąłem.

Był to rok pełen refleksji. Kilka zdań przekroczyło granicę, a ja chciałem pójść za nimi i też ją przekroczyć, i tak się stało, a w zasadzie staje się każdego dnia. Z lekkiego rozbiegu, ale jednak powoli i z lekkim mozołem jednocześnie.

Po prawie 25 latach życia, znowu uczę się jak być 6-latkiem i to jest piękne. Nie mogę już nim być, ale powoli stanę się hybrydą, jeśli tylko codziennie będę ćwiczył ten swojego rodzaju dziecinny wyraz twarzy i myślenie o wszystkim jak o rzece, którą można przepłynąć dalej, ale bardziej jak o rzece, która niezależnie od jak bardzo będziemy o tym myśleć, zawsze będzie płynąć i pchać nas raz na spokojniejsze i pełne ciepła wody, raz to na rwący, zimny i złowieszczy nurt. Dlatego trzeba się uzbroić w uśmiech i po prostu nie martwić się zanadto, o to co będzie za zakrętem, a tym bardziej tym NA CO NIE MAMY WPŁYWU.

Miłość jest rzeczą piękną i nigdy nie przestanę kochać, ale życie w wiecznym rodzeniu się i umieraniu nie uszczęśliwi mnie tak jak kiedyś. Coś się w końcu zmieniło we mnie. Przez 9 lat walczyłem o miłość, walczyłem o to by mieć kogoś do kogo będę mógł wracać, komu będę mógł się poświęcić bez reszty, walczyłem też o moje przyjaźni, które okazały się pisane palcem na wodzie i o wiele innych spraw walczyłem.

"Sami siebie najlepiej ranimy, sami siebie najlepiej zabijamy", ponad 2 lata temu ten cytat stał się jednym z elementów wpisu: link, ale chyba w końcu dotarło do mnie, że to jest ślepy tunel z płonącymi samochodami w środku. Do niczego nie prowadzi.

Tak, tęsknię za miłością i brakuje mi jej, ale skoro tylko przez chwilę byłem kochany w ciągu tych 9 lat to czemu większość tego okresu poświęcałem temu zagadnieniu?
Jest tyle osób, rzeczy, zagadnień do kochania, a przede wszystkim powinienem kochać siebie i (sorry za górnolotność) kochać swoje życie. Nie żałuje tego okresu, ale czas powiedzieć dość i wydorośleć.

Szkoda życia!!
Ruszam dupę zanim będę trupem i uczę się żyć!!