sobota, 26 grudnia 2015

Stabilnie, lecz ...

Czasem tylko po to wstaje, żeby móc w sezonie pojeździć i to dobrze, bo inaczej już dawno bym skapitulował.
To był trudny rok, trzeba było więcej wyzwań, żeby jakoś skokami przebrnąć przez kolejny, trudniejszy, rok. Wyzwań, szczególnie takich zdarzeniowych, a nie codziennych. Bo codziennie nie wiele już więcej jestem w stanie zrobić, ponad to co muszę, to do czego się zobowiązałem. Oczywiście staram się, układam plany, ale jest coraz trudniej.

I tak trwam. Teraz już nawet, nie mogę pobiegać przez to kolano, ale ćwiczyć tyle ile mogę też nie ćwiczę.
Czekam tylko na jakieś nowe (zdarzeniowe) pomysły. Niby dużo się dzieje, niby nie ma wiele czasu. Z drugiej strony wszystko zostaje po staremu, a ten czas, który jest często marnuje.

Myślałem, że to wszystko mnie jakoś zmobilizuje, może zajmie mi więcej czasu, może i popatrzę na siebie przychylnym okiem. Ale jak ktoś mnie zapyta, jak to jest na swoim to odpowiadam zgodnie z prawdą, że nie wiele się zmieniło. Tak, jest trudno. Wracać codziennie do tego samego, pustego mieszkania i jednocześnie nie widzieć sensu w tym wszystkim. Pójść do pracy bo trzeba zarobić i zaoszczędzić urlop na sezon. Kiedy masz "jedynie" moto i rodzinę, to czasem zaczyna brakować.

Kiedy jesteś zbyt długo słaby i coraz słabszy, to myślisz, że nigdy nie będziesz silny tak po prostu. Kiedy jesteś tak długo sam, to zaczyna za bardzo kłuć, a jesteś mimo wszystko coraz bardziej sobą w tej samotności jednocześnie. Coraz bardziej stajesz się kwintesencją samotności. Niektórzy to lubią, niektórzy nie, niektórzy po jakimś czasie zaczynają tego w w swoim życiu nienawidzić.

A teraz, jeszcze zadecydowałem, że nie będę "zgredzikiem" i będę to zostawiał dla siebie. Tak więc "stabilnie" to słowo kluczowe. Na szczęście nikt nie wie z czego to jest i co znaczy...

Tak wiem, że są ludzie słabsi ode mnie. Są ludzie, którzy mają mniej, mają gorzej, ale czy to mi pomaga? NIE.