Nie wiem czy to była miłość, czy zakochanie, czy po prostu fascynacja. A może po prostu chęć przełamania przejmującej samotności.
Chciałem być znowu lepszy od byłych, potraktować z szacunkiem dziewczynę, pokazać że zasługuje na wyjątkowe traktowanie. Było jedno NIE, a potem znajomość, trochę niedomówień, które przekułem na myśl, że ona pewnie by chciała, że muszę tylko pokazać, że będę tam stał, nawet kiedy będzie trudno, że będę wspierał i rozumiał. Chciałem ją uratować o tych wszystkich złych mężczyzn i to już kolejną z rzędu.
Walczyłem, bo myślałem, że już nic lepszego nie może mnie w życiu spotkać, że to dziewczyna o takim charakterze, że nawet jeśli nie jest w moim typie, to już kocham jej wnętrze i sposób myślenia.
Dużo wymówek się nasłuchałem. Od momentu tego pocałunku, miesiące temu. Już myślałem, że to się kończy happy endem, wtedy przez te 10-20 minut czułem, że w końcu los się odwróci. To był jeden z najszczęśliwszych dni tego roku. Spadłem na ziemię. Na wyjaśnienia nigdy nie było czasu.
Byłem tak gdzieś pomiędzy. Trochę mi się to podobało. Mogłem walczyć o kobietę i się z nią widywać czasami. Mogłem pokazywać że ja tu będę, a innych by już tu dawno nie było. Pieprzony romantyk!
Teraz już nie mam siły by się domyślać, by walczyć.
wtorek, 15 września 2015
Nie oddawaj wszystkiego
Subskrybuj:
Posty (Atom)