poniedziałek, 1 września 2008

Wykopany


Doprowadziłem do tego, że już każdy mógł i ciągle może w każdej chwili mnie wyrzucić do kosza. Dzisiaj wiem, że już każdy, no oprócz rodziny. Rodzina jest na mnie skazana :P .

Przyjaciele. Gdy nie walczę o ich uwagę, o ich przyjaźń, wyrzucają mnie bardzo szybko, zakopują i przydeptują mimochodem, zapominają. Ania się dziwi, że nie chcę nowych znajomości. Po co mi one? Nie potrafię się już tak zaangażować dla innej osoby i pewnie też nie chcę. Ludzie, to nie brzmi dumnie. Nie potrafię mieć ich w dupie, a oni potrafię mieć i to jest przykre. Tak jest w życiu. Przed lwem się cofają, a psa kopią. Ja zawsze byłem tym psem, który zawsze stara się być i stara się by nikt się na nim nie zawiódł. I mnie kopią albo odkopują, wykopują. To boli, bolało i zawsze będzie boleć.

Niestety nie użalam się nad sobą, niestety tylko opowiadam o swoich przemyśleniach, opowiadam o swoim życiu i porażkach, opowiadam swoją historię. Nie taką z literatury, nie jest wyrażona pięknymi słowami, nie skrywa wielu zwrotów akcji chyba. Nie jest napisana cedzoną polszczyzną, a raczej raczona przekleństwami w stosunku do samego siebie i kogoś nieokreślonego (może Boga), a na pewno w stosunku do samego życia . Prawie nigdy w stosunku do Nich.

Być dla kogoś wszystkim... bywały chwile i ludzie o których myślałem, że jestem dla nich może nie wszystkim, ale kimś bardzo ważnym, potem Ci sami ludzie odeszli z dnia na dzień. I jak mam się z tym czuć? Każdy chce kochać i każdy chce być kochany. Czy ja za wiele wymagam?

Do tej pory nigdy nie wątpiłem w Miłość i w Przyjaźń. I pewnie nie zwątpię. Ale wątpię, że coś takiego mi się jeszcze przydarzy w życiu. Z tymi wszystkimi ludźmi łączą mnie ogromy dobrych wspomnień i tego mi już nikt nie zabierze. Ale czy zaufam komuś jeszcze w taki sposób? Pewnie sam z siebie zapragnę do tego nie dopuścić. Nie jestem przecież masochistą...

"I nawet kiedy będę sam, nie zmienię się, to nie mój świat..."

Brak komentarzy: