poniedziałek, 23 czerwca 2008

Przecież w marzeniach miało być inaczej

Było łatwiej kiedy byłem Jej. Czekałem tylko kiedy znowu będziemy razem. Kiedy znowu będę żył, a nie tylko trwał w piep*nym maraźmie.

Teraz żałuję, że nie byłem częściej z Nią, a mogłem. Takie parodniowe wyjazdy do Niej przez całą długość Polski. 700 kilometrów, które czasem stawały się barierą, ale często nie powinny się stawać. Czuję żal, bo wiedząc że śmierć czeka na mnie prawie nieuchronnie, nie żyłem z całych sił. O zgrozo planując ostatni wyjazd musiałem dużo więcej przeciwności pokonać niż w wielu innych sytuacjach. A jednak przyjechałem. Mam żal do siebie, bo mogłem lepiej, mogłem bardziej się postarać. Mogłem być inny. Mogło być inaczej. Jednak nie potrafiłem zapobiec, w końcu przestała mnie kochać.

Wiele ostatnio przez siebie cierpieliśmy nawzajem. Ale ja nie chciałem by to się skończyło, starałem się, prosiłem by się jeszcze zastanowiła. Po każdym takim przykrym dniu przewracałem kartkę i starałem się żyć dniem dzisiajszym, zapomnieć, gdzieś zamaskować każdą z nowych ran. Ja chciałem, ale skoro wiem, że to było dla niej wszystko trudne... Nigdy nie chciałem by ktoś się przeze mnie tak męczył. Pamiętam taki głupi tekst z jakiegoś serialu: Żyj tak aby nikt przez Ciebie nie płakał. A ja nie chcę by przeze mnie znowu płakała. Bo kochać czasem znaczy...

FNS - Kochać czasem znaczy...FNS - "Kochać czasem znaczy..."

Niby jestem przygotowany do odchodzenia ludzi, zachartowany w bojach, przecież od początku 2008 roku, ludzie tylko odchodzą. A ja już w tym roku nie błagam na kolanach, żeby zostali. I takim trafem nie wielu się przy mnie ostało. Ich wybór, widocznie życie zamiast umocnić było katem naszych przyjaźni. Umarł też mój ukochany dziadek, który już przynajmniej nie cierpi z powodu choroby. Skasowałem tyle konatków w swym komnikatorze, a wcześniej prawie nigdy mi sie to nie przydażało. Bo w końcu kiedyś trzeba przestać żyć ułudą. Po jednej stronie przyjaźń na zawsze , po drugiej stronie nie ma już nawet nic.
Postanowiłem sobie, że nie dam już nikomu nowemu przyjaźni. A na resztę życia zostanę singlem.
Ja miałem swoją szansę, oni też ją mieli. Tylko dlaczego tylko ja przegrałem?

Mimo przebiegu tego roku nie byłem na to gotowy, nie byłem przygotowany. Nie mogłem powstrzymać łez i uczucia wielkiego żalu. Byliśmy potem jeszcze kilka godzin ze sobą. Na przemian śmiejąc się i płacząc. Nic po środku, albo płacz, albo śmiech. Taki to dziwny system obronny w systemie zero-jedynkowym. A dzień, który był mi nadzieją by odzyskać Ją stał się wyrokiem.

Czy można było temu wczoraj zapobiec, czy można było odwlec to w czasie? Pewnie można było, ale Ona i tak w końcu dojrzałaby do tego. Widziałem w jej oczach, że nie było dla Niej ani przez chwilę to łatwe, choć znieruchumiałem kiedy mówiła, że mogła mnie skreślić tak jak moich poprzedników, tak zupełnie, tak na zawsze. Zrobiła to co musiała zrobić by odzyskać zabrany jej spokój. I ja nie mam o to do Niej żalu.



Co teraz? W końcu ostatni bastion upadał. Ostatnia iskierka, ostatni cel w moim życiu. Nie będzie już mojego azylu.

Wczoraj jednak miałem okazję stracić Wszystko, bo było blisko. Straciłem jednak połowę Wszystkiego. Nie wiem jakim sposobem zmieniłem złotą zasadę, czy może to sprawił żal czy może troska o mnie.
Od wczoraj jesteśmy Przyjaciółmi. Słowo, które wiele razy wczoraj padło. Kiedyś pamiętam jak budziło w Niej, skierowane w naszą stronę, wielką odrazę. I to jest właśnie ta połowa wszystkiego i to jest jedyne co mi zostało. To jest jedyny cud dnia wczorajszego. Na ile ten cud wystarczy, nie mam siły aby o tym myśleć.

Nie mam już żadnego celu w życiu, nic co bym chciałem robić nie dało mi szansy. Okazało się, że albo jestem słaby, ale sam nie wiem co.

Życie tak po prostu? Nie wiem czy tak potrafię. Ale koniec końców takie życia mi się chyba przytrafi. W końcu przecież trzeba przestać marzyć, bo life is brutal, full of zasadzkas and czasem kopas w dupas.

Żal i Miłość

Brak komentarzy: