wtorek, 20 maja 2008

Piękna ułuda


Kiedy mówili, że nigdy nie będę z tego żył - Przytakiwałem. Faktycznie nie chciałem nigdy z tego żyć, nie chciałem mieć tych pieniędzy, które zarabiają.

Ale chciałem tam być. BYĆ NA ICH MIEJSCU. Grać tak jak oni grają, swobodnie i z artyzmem. Strzelać silnie, podawać celnie, stanowić trzon drużyny, która walczy o wysokie cele. Poprostu być kimś. Chciałem grać tak jak oni. Czuć 'oddech tłumu' na trybunach. Ściągać pajęczyne z bramek. Cieszyć się z ich zdobycia.



Pamiętam jeszcze jak za czasów mojej gry w trampkarz czy juniorach, niektórzy jeszcze przed meczem obmyślali jak się będą cieszyć jak zdobędą bramkę. Ja, który rzadko miałem okazję grać całe mecze, nigdy o tym nie myślałem, a bramki, których też nie wiele zdobywałem zawsze wydawały mi się przypadkowe, ot kopnąłem i wpadło. Każdy czasem kopnie, czasem wpada.

Trochę też chciałem być podziwianym. Robić coś najwyższym poziomie i nic przypadkowego. Grać w piłkę na najwyższym poziomie.

Zawsze dziwiłem się tym kolegom, którzy mieli talent do gry. Nie mogłem zrozumieć dlaczego na to zlewali, dlaczego pili przed meczem, palili fajki, dlaczego im nie zależało na tym co mają. Pewnie dlatego, że mieli. Ja nie miałem, trenowałem, byłem na każdym treningu, zawsze gotowy, przygotowany do gry. Chyba nigdy nie zapomnę jak jeden z kolegów, który balował do rana, który przespał ze dwie godziny, albo wogóle nie spał zagrał tak, że tylko marzyć mogłem by tak zagrać.

Kocham grać w piłkę, ale dlaczego nie potrafie, dlaczego się boję.

Może, to głupie ale ciągle o tym myślę, ciągle chce być w ich gronie, a wiem, że mówiąc na głos to każdy (bez wyjątku) uśmiechnie się w duszy, pewnie dla niektórych będę żałosny. Docenią marzyciela, bo ludzie doceniają takich ludzi, ale w głębi będę dla nich głupcem. Dzisiaj jestem w takim miejscu, że nikt przy zdrowy zmysłach nie dałby mi szansy, choć ponoć kiedyś trener powiedział o mnie (mimo że siedziałem na ławce), że kiedyś będę grał w pierwszej lidze tak bardzo się staram. Fajnie jest myśleć, że faktycznie tak powiedział, choć po paru latach nie wiele to już oznacza.

Wiem w piłce już nic nie osiągnę. Ale chciałbym mięć do czegoś tzw. dryg, chciałbym do tego dryg-u dołożyć swoją prace, a wtedy tworzyć coś ekstra. Bo jeśli coś mi wychodzi to potrafie pracować, potrafi zatracić się w tym co robie. Gorzej kiedy wszystko idzie mi powoli, jak przysłowiowa krew z nosa.


Ponoć jestem w jednej rzeczy dobry, ale nawet nie mogę się tym pochwalić.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Zawsze Ci mówię, że właśnie nie tylko w jednej rzeczy jesteś dobry, a Ty się upierasz i nie dajesz mi szansy na to, żeby wryło Ci się to w świadomość... :(
hava_nagila