poniedziałek, 5 maja 2008

Wszystko na sprzedaż

Post zainspirowany artykułem: "Jak nas nabierają w internecie"

Jak dla mnie to makabra jest.

Teraz ja, ten który kiedyś pokochał niezwykłe narzędzie zwane internetem sam się zaczynam zastanawiać o co c'mon w tym całym bałaganie.
Jestem na drugim roku studiów informatyczny. Z informatyki zawsze prawie interesował mnie tylko internet. Uważałem, że to przyszłość i że lepiej będzie samemu znać się na tym niż wierzyć komuś innemu. Bo niezależnie od tego co będziemy w przyszłości chcieli produkować czy sprzedawać to internet będzie nam w tym bardzo potrzebny, albo wogóle niezbędny.



Internet niestety mimo swoich zalet ma i swoje wady. Mnóstwo reklama jest czymś do czego już zaczeliśmy się przyzwyczajać, a nasze umysły nauczyły się omijać większość bannerów reklamowych, a palce już genialnie wyszkoliły się w zamykaniu wyskakujących okienek.

Kiedy obok nagiej lub prawie nagiej kobiety widnieje znak firmowy, albo na właśnie takich walorach estetycznych opiera się filmik czy reklamówka, to trochę jesteśmy oszukiwani. Bo odwołuje się taka reklama do pierwotnych instynktów. Ale wtedy każdy człowiek (w tym przypadku akurat głównie mężczyzna) wie, że to jest manipulacja. Wie, więc nawet jeśli ulega takiej manipulacji mniej czy bardziej jest świadomy tego triku. I wg mnie to jest fair, ten ludzki odruch bezwarunkowy jest nam znany i dostrzegamy go zarówno w pierwszej jak i trzeciej osobie. A jeśli wiem, że to jest tylko trik (tzw. marketingowy), wiemy że Ebi Smolarek nie wypija hektolitra Pepsi dziennie, a tylko ją reklamuje, to wszystko jest w miarę ok.

Ale są zupełnie już chamskie i nie-fair metody na zdobywanie klientów i wzrost słupków dotyczących sprzedaży czy dynamiki wzrostu sprzedaży. Wprowadzanie ludzi w błąd.

Fora i blogi na których ukazuje się coraz więcej podpuszających i kłamliwych opinii. Gdzie coraz więcej jest kłamstw, a coraz mniej tego za co kochamy internet, czyli niezależnych i szczerych opini, . Blogerzy, którzy dostają kasę lub fanty za przychylną kryptoreklamę na swoim "niezależnym" blogu. I te setki podobnych do siebie komentarzy wychodzących z tego samego komputera, które kreują opinie o produkcie, kandydacie na posła czy senatora, czy o całej firmie, czy partii.



Przykro mi. Przykro, że takie narzędzie znowu staje się jak np. religia. Bo zarówno internet jak i religia to tak naprawdę coś dobrego, pożytecznego i wielkiego. Ale w rękach ludzi bez hamulców staje się narzędziem do oszukiwania, okradania i krzywdzenia ludzi.

Za swoją dawną religijnością już tylko mogę tęsnić. Pożegnałem sie z nią bezpowrotnie kilka lat temu. Czy za wizją dobrego internetu, też będę za niedługo jedynie tęsnić?
Coraz bardziej łączenie i informowanie stanie się tylko mniej czy bardziej chamskim sprzedawaniem. A szelest pieniędzy zastąpi natłok myśli i wartościowych opinii milionów ludzi.





P.S.
Niedawno nawet sam wykupiłem sobie serwer i własną domenę, bo akurat przyjemna promocja była. Pomyślałem, że to mnie zmobilizuje do wgłębienia się w tajniki tworzenia internetu. W końcu zacznę tworzyć swoje małe stronki.
Ale teraz się zaczynam zastanawiać czy konkurować swoimi stronami o wysokie rankingi z ludźmi, którzy od początku stosują metody ogólnie mówiąc nie-fair. Jak walczyć z nieuczciwością? Czy naprawde trzeba być w tym świecie albo gotowym na wszystko, albo mieć pierońskiego farta by osiągnąć coś? A może jest trzecia droga? Może wystarczy upór i ciężka praca?



Brak komentarzy: