Otchłań poczułem
A posmak jej intensywny
Złowrogo kwaśny
Ukuł mnie obowiązek
Pierś wystawię
Dziarsko
Pokornie
Niepodobnie
Do mej własnej jaźni
Stanąłem raźnie pod szubienicą mej własnej osoby
Strach szeptał moje imię
Drwił ze mnie
Ja w proszku
On się śmieje wniebogłosy
Tam sięgam gdzie moja odwaga nie sięga
Opuszczony i ranny niczym ścigany pętak
Niczym zając na otwartej patelni
Między drzewa nikłym stanem
Przed myśliwym nie staje
Nie klękam
Jeno kicam w trawę
wtorek, 17 listopada 2009
Poezja pociągowa
Etykiety:
wiersz
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz